Na kolejnej wystawie w Galerii Elektor prezentujemy malarstwo abstrakcyjne. Pragniemy pokazać naszym odbiorcom i miłośnikom sztuki inny wymiar malarstwa, niż był prezentowany w tym roku wystawienniczym w Galerii. Dotychczas gościło u nas malarstwo przedstawiające i realistyczne. Tym razem pragniemy przekonać odbiorcę i odwiedzających naszą Galerię do malarstwa opierającego się na takim sposobie myślenia w budowaniu obrazu, gdzie kompozycja i kolor mają wartość nadrzędną.
Przedstawiamy młodą artystkę Agatę Czeremuszkin–Chrut która posługuje się abstrakcją figuratywną. Interpretuje widzianą czy też obserwowaną przez siebie rzeczywistość w prosty i ciekawy sposób. Obrazy prezentowane na wystawie stanowią cykl zatytułowany „Łóżka”. Pod pojęciem tym, artystka stara się przekazać swoje przemyślenia na temat snu, a właściwie na temat postaci człowieka pogrążonego we śnie. Tak o jej malarstwie wypowiada się Justyna Sikorska, krytyk sztuki:
Id struktura jeszcze do niedawna postrzegana jako twór irracjonalny, bliżej niesprecyzowane ciało obce, wynalazek szalonego naukowca, który zabłądził w odmętach własnej psychiki. Freudowską Interpretację marzeń sennych traktowano z przymrużeniem oka, a jego dowody na istnienie duszy u większości naukowców powodowały rozbawienie: „Przeprowadziłem już sekcje 80 tysięcy zwłok, ale duszy nie widziałem żadnej”[1], twierdził z przekonaniem patolog Karol von Rokitansky.
Cywilizacja długo broniła się przed tajemnicami, jakie kryje ludzka podświadomość, tym bardziej więc usiłowano zanegować wartość i znaczenie snów, czy też przyjrzeć się im z naukowego punktu widzenia. Tymczasem już w czasach starożytnych, przede wszystkim w kulturach pierwotnych, wierzono, że sny zawierają różnego rodzaju proroctwa i przesłania, i że bywają bardzo pomocne dla tych, którzy potrafią je odczytać. „He’ elele a moe na ke kanaka” tak brzmi jedno z najdawniejszych przysłów hawajskich, które głosi, że sen jest posłańcem. Ludzie żyjący blisko natury mają większą tendencję do wsłuchiwania się we własne wnętrze. Stąd między innymi ich głęboki szacunek dla snów i wszelkich objawień.
Dziś już nikt nie wątpi w to, że sny są ważnym elementem naszego życia. Kiedy zasypiamy, jesteśmy całkowicie bezbronni i szczerzy. Nasze zachowanie podczas snu wiele mówi o nas samych, a jeśli dzielimy łóżko z partnerem, nasza pozycja względem niego obrazuje wzajemne relacje. Wedle starego przysłowia: „Król śpi na plecach, mędrzec na boku, bogacz na brzuchu”[2].
W jednej ze swoich powieści Olga Tokarczuk napisała: „One zawsze mają sens, nigdy się nie mylą, to świat realny nie dorasta do porządku snu. Książki telefoniczne kłamią, pociągi obierają niewłaściwe kierunki, ulice wyglądają zbyt podobnie, mylą się litery w nazwach miast i ludzie zapominają własne imiona. Tylko sen jest prawdziwy.”[3] Naturalną koleją rzeczy sen inspiruje i zmusza do refleksji. Jest czynnością, której poświęcamy jedną trzecią naszego życia, ale nie rozumiemy jej. Tym sposobem noc staje się dla nas czasem, w którym niemalże przestajemy istnieć. Tę czarną, dziką przestrzeń oswaja w swoich obrazach Agata Czeremuszkin-Chrut. Przygląda się śpiącym ludziom, negując wartość przebudzenia. Każdy z nas o świcie otwiera oczy z przekonaniem, że właśnie zmartwychwstał, po czym zakłada maskę stosowną do okazji i aury. Mamy swoje nieprzepuszczalne, quasi-naturalne makijaże, grymasy tuszujące spontaniczne myśli, które tylko czekają na niesforny tik, by wedrzeć się w niepowołane ręce. Niektóre mięśnie podtrzymujące uśmiech zastygły nam na zawsze, niektórych brwi nie jesteśmy już w stanie opuścić i wyprostować. Mamy swoje zbroje, dresscody, idealnie zaakcentowane przez zdechłe krawaty, którym gorące żelazka dają co dzień nowe życie. Mamy specjalne kosmyki zakrywające lewe ucho i prawe oko, odciągające uwagę przeciwnika zapachy i powiedzenia, dzięki którym ostatnie zdanie zawsze należy do nas. Jednak każdy teatr kiedyś dobiega końca. Nadciąga wieczór, rozbieramy się ze wszystkich złudzeń. Znów do naszego życia wkracza id. Czeremuszkin-Chrut przygląda się tej sferze jako bezkompromisowemu obnażeniu prawdziwego charakteru. Podglądając, odkrywa tajemnicę osobowości kreowanego przez nią na płótnie człowieka. Bo człowiek to jej obsesja. Jest mantrą, która powtarzana w najprzeróżniejszych korelacjach i kontekstach odkrywa przed artystką coraz nowsze fakty o sobie. Jest historią wciąż niedopowiedzianą, naznaczoną nieustannym ruchem i niekończącą się metempsychozą. Cykl Łóżka ukazuje człowieka pośród zarysów pościeli, pogrążonego w konturze mebla. Najstarszym obrazem tej serii jest Dreaming, namalowany w 2010 roku; najnowszy Yoko & John powstał niedawno jako inspiracja sławnym zdjęciem z 1980 roku, przedstawiającym Johna Lennona i Yoko Ono w objęciach.
Czeremuszkin-Chrut podjęła ryzyko zabawy ludzkim ciałem. Manipuluje nim w swojej twórczości, dokonuje jego destrukcji i dekonstrukcji, buduje go na nowo, po kawałku. Czasem celem tych działań jest beztroski żart, niekiedy zbliżanie się do krawędzi w poszukiwaniu trudnej prawdy. Niewątpliwie przeprowadzając tę malarską analizę artystka konstruuje własną oniryczną przestrzeń, przepełnioną sennymi marzeniami i wyobrażeniami. Jej płótna zdradzają jednak nie tylko nieprzeciętne bogactwo warsztatowe, są również rezerwuarami silnych, absorbujących emocji, całkowicie unikatowych w wykonaniu osoby, która deklaruje, że nie miewa snów.
[1] Cyt. za: B. Maciejewska: Doktor psycho, [w:] „Zwierciadło”, 01/2004, s. 70.
[2] Cyt. za: J. Świerczyński: Tajemnice naszych snów, Białystok 2004, s. 19.
[3] O. Tokarczuk, Dom dzienny, dom nocny, Wałbrzych 1999, s. 39.